Jeśli miałby Pan dla mnie jakieś wskazówki, to byłabym bardzo wdzięczna!

Właśnie natrafiłam na Pana stronę buszując tak w internecie w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Bardzo mi ciężko na duszy i nie mogę sobie czegoś w głowie poukładać, nie mam zresztą na miejscu, [mieszkam pod ……..] do kogo się ze swoim problemem zwrócić. Więc postanowiłam napisać do Pana.
Rok temu Pan Bóg obudził moje serce, poczułam, że jest w końcu ktoś, komu mogę się w 100 % zawierzyć. Oddałam mu się całkowicie. Moje życie duchowe jest piękne. Czytam biblię, odkrywam ją na nowo, mam wrażenie jakby mi ktoś łuski z oczu i z uszu ściągnął. Zaangażowałam się w naszej parafii, jestem teraz lektorem i czytam Pismo Święte podczas mszy, każda Komunia Św. jest dla mnie wielką radością i po jej przyjęciu muszę klęcząc zakrywać twarz rękami, bo tak się cieszę i moja twarz się uśmiecha tak mocno! To jest takie niesamowite. Zaczęłam również chodzić na spotkania Odnowy w Duchu Św. Wynoszę z tych spotkań bardzo dużo!
Wcześniej moje życie pozbawione było Boga, dopiero w tamtym roku namówiłam męża na ślub kościelny. Nie wiem czemu przez wcześniejsze 15 lat od ślubu cywilnego, [mieszkaliśmy wtedy w innym mieście] do ślubu kościelnego było nam nie po drodze. Mamy ……., rok temu jako ……. był na naszym ślubie …….. i był z nas bardzo dumny!
Myślałam, że wtedy, gdy będzie nasz związek pobłogosławiony przez Pana, nasze życie będzie łatwiejsze, wszelkie przeciwności pokonamy łatwiej, bo z Bogiem. Jednak do tego to chyba daleka droga!
Właśnie wtedy zaczęły się problemy, a to finansowe męża, a to jego …… dostała wylew i moja ukochana ………, [mieszkamy razem z ……..] była całkowicie uzależniona od nas, [mycie jej, karmienie itp.]. Moje życie nagle zmieniło się całkowicie. Wcześniej miałam wielką pomoc i wyrękę od …….., dbała o nas bardzo, pomagała, robiła pyszne obiadki, nie zapomnę naszych długich rozmów.
To wszystko się zmieniło, zniknęła moja Kochana ……, została jakaś staruszka z dziurami w mózgu po wylewie, krzycząca, nie rozumiejąca co się do niej mówi, ze strasznie postępującą demencją.
To mnie tak wewnętrznie walnęło! Nie mogłam się pozbierać, robiłam przy niej wszystko, tyle jej zawdzięczam, ale sama …. wpadłam w wielką, czarną dziurę! Wcześniej miałam problem z jedzeniem, co chwila a to byłam na jakiejś diecie, ładnie chudłam, żeby po jakimś czasie znów przytyć.
Właśnie ponad rok temu schudłam znów tak ładnie, zależało mi na tym, aby ładnie wyglądać na naszym ślubie. Dbałam o siebie, schudłam do 68 kg, kupowałam sobie ładne ciuchy, chodziłam do fryzjerki, kosmetyczki, czułam się boooosko! A w momencie gdy świat mi się zawalił przez chorobę ……… wszystko straciło sens, nic nie było już dla mnie ważne, tzn. te wszystkie przyziemne rzeczy. Ja mówię, że chyba Bóg wiedział co robi, że mnie nawrócił, bo będąc od niego oddaloną, nie przeżyłabym tej choroby …… Dzięki niemu z jednej strony mam wrażenie, że jestem silniejsza Jego siłą, ale z drugiej strony czuję jaki bezsens był w tej mojej powierzchowności.
Takie myślenie skutkowało tym, że teraz mam znów na sobie 20 kg więcej, smutno patrzę na swoje zdjęcia ze ślubu. Gdzie ta ładna, szczupła, zadbana…….???? Nie mam teraz na nic siły ani ochoty.
Wiem, że grzeszę, że tak nie można, ale mam wrażenie, że tylko pochłaniając jedzenie, [słodycze] mam ukojenie swojej duszy. Wiem, wiem! Tego ukojenia powinnam szukać w Bogu, ale to nie takie łatwe, bo jeść trzeba! A poza tym teraz mam takie myśli, że po co chudnąć, po co znów zajmować się swoim ciałem?
Nie chcę być bałwochwalczynią, nie chcę stawiać swojego ciała na pierwszym miejscu, na nim powinien być Bóg. Nie umiem tego w sobie jakoś poukładać. Nie chcę z jednej strony grzeszyć próżnością, ale z drugiej grzeszę łakomstwem i skupianiem się na jedzeniu, w nim szukaniu pocieszenia. To chore jest przecież. Bardzo proszę o pomoc. Czytam Słowo Boże! Proszę Ducha Św. aby mi pomógł, [Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej]. Jest mi głupio i wstyd, że doprowadziłam się znów do takiego stanu, ze jestem znów tak gruba, ale tym razem, wiem, że mam kogoś przy sobie, kto mi pomoże, tylko nie umiem w sobie tego poukładać i nie robię nic. Tkwię tak w tym bezsensie, w tej swojej bezsilności. Jeśli miałby Pan dla mnie jakieś wskazówki, to byłabym bardzo wdzięczna! Szczęść Boże!

Zapewniam cię (opierając się na Słowie Bożym), że problemy, jakie cię spotkały, nie świadczą o braku Bożego błogosławieństwa. Wielu ludziom wydaje się, że jest inaczej, ale Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że życiowe doświadczenia, próby i problemy, a także nasze słabości kształtują w nas wiarę, Chrystusowy charakter, zbliżają nas do Boga, korygują, służąc naszemu duchowemu wychowaniu. Niestety, zaufania i wiary w Boga nie da się utwierdzić w inny sposób. Jedynie chodzenie z Bogiem w codziennym życiu (słuchanie Go, poznawanie, rozpoznawanie Jego głosu, woli, doświadczanie Jego wsparcia, działania itp.) przygotuje cię na trudności. Naszemu Wychowawcy chodzi o zmianę naszego cielesnego, religijnego lub zmysłowego sposobu życia na duchowe, Boże życie w Jezusie Chrystusie (co to znaczy, dowiesz się, klikając tutaj), w którym będziemy szli Bożą drogą, stojąc mocno w wierze. To wiąże się z pewnymi trudnościami i swego rodzaju cierpieniem – więcej na ten temat dowiesz się, klikając tutaj. Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że tak wygląda droga chrześcijańskiego życia (droga wychowania, budowania wiary, relacji z Bogiem i zaufania Mu). Oto fragmenty Pisma Świętego, w których znajdziesz tego potwierdzenie:

Jakuba 1:2-4
„[…] poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, (3) wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, (4) wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków”.

1 Piotra 1:6-9
„[…] weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami, (7) ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus. (8) Tego miłujecie, chociaż go nie widzieliście, wierzycie w niego, choć go teraz nie widzicie, i weselicie się radością niewysłowioną i chwalebną, (9) osiągając cel wiary, zbawienie dusz”.

Hebrajczyków 12:4-13
„[…] wy nie opieraliście się jeszcze aż do krwi w walce przeciw grzechowi (5) i zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; (6) bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. (7) Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? (8) A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. (9) Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? (10) Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. (11) Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. (12) Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, (13) i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało”.

Hioba 5:17-22
„[…] szczęśliwy to człowiek, którego Bóg smaga, dlatego nie pogardzaj karceniem Wszechmocnego! (18) Bo On rani, lecz i opatruje, uderza, lecz jego ręce leczą. (19) Wyzwoli cię z sześciu utrapień, a w siódmym nie dotknie cię zło. (20) W czasie głodu wybawi cię od śmierci, a na wojnie z mocy miecza. (21) Przed biczem języka będziesz zabezpieczony, a nie ulękniesz się, gdy nadejdzie zniszczenie. (22) Ze zniszczenia i głodu śmiać się będziesz, a dzikich zwierząt nie będziesz się bał”.

Hebrajczyków 2:10 i 18
„[…] przystało bowiem, aby Ten, dla którego i przez którego istnieje wszystko, który przywiódł do chwały wielu synów, sprawcę ich zbawienia uczynił doskonałym przez cierpienia […]. A że sam przeszedł przez cierpienie i próby, może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą”.

1 Piotra 4:1-2
„Ponieważ więc Chrystus cierpiał w ciele, uzbrójcie się też i wy tą myślą, gdyż kto cieleśnie cierpiał, zaniechał grzechu, (2) aby pozostały czas doczesnego życia poświęcić już nie ludzkim pożądliwościom, lecz woli Bożej”.

1 Piotra 5:7-11
„[…] wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie. (8) Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. (9) Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze, wiedząc, że te same cierpienia są udziałem braci waszych w świecie. (10) A Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie. (11) Jego jest moc na wieki wieków. Amen!”.

Objawienie Jana 3:19-20
„[…] wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się. (20) Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną”.

Poprzez sytuację, jaka cię spotkała, doszłaś do przekonania: „wiem, że mam kogoś przy sobie, kto mi pomoże, tylko nie umiem sobie tego poukładać […]”. Piszesz również: „Wiem, wiem! Tego ukojenia powinnam szukać w Bogu, ale to nie takie łatwe…!”.

Kiedy zrozumiesz Boże metody wychowawcze i podporządkujesz się im, będzie ci dużo łatwiej (Hioba 5:18). Pamiętaj, proszę, że każdy wierzący musi przejść przez pewne doświadczenia (Hebrajczyków 12:6-8), a skoro Bóg daje ci takie przemyślenia i poddaje cię próbom, najprawdopodobniej właśnie o to chodzi. Osobiście uważam, że takie sytuacje dają początek prawdziwemu poznawaniu Boga (duchowemu i praktycznemu – nie zmysłowemu, wyuczonemu). Chciałbym, abyś zrozumiała, że skupianie się na własnym wyglądzie i obciążanie się grzechami nic ci nie da, niczego też nie osiągniesz poprzez przeżycia religijne, o których piszesz (nie tędy droga). Zwróć, proszę, uwagę na nowotestamentowych, biblijnych bohaterów wiary (Apostołów i innych ludzi wiernych Jezusowi), na ich fundament wiary – to, czym żyli, w jaki sposób, skąd czerpali moc, duchowe wzorce życia, nadzieję i pokój.

Rzymian 5:1-5
„Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, (2) dzięki któremu też mamy dostęp przez wiarę do tej łaski, w której stoimy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. (3) A nie tylko to, chlubimy się też z ucisków, wiedząc, że ucisk wywołuje cierpliwość, (4) a cierpliwość doświadczenie, doświadczenie zaś nadzieję; (5) a nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany”.

2 Tesaloniczan 2:16-17
„[…] sam zaś Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam nie kończącego się pocieszenia i dobrej nadziei, (17) niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi we wszelkim czynie i dobrej mowie! […]”.

Czytając Biblię, nie jest trudno zauważyć, że ludzie ci mieli Jezusa – praktycznego, autentycznego Pomocnika, który ich wzmacniał, udzielając im swej mocy. Widzimy, że dzięki Niemu szli przez życie z pasją i zamiłowaniem, zachowując pokój i pewność w obranej drodze. W tym właśnie Duchu Apostoł Paweł pisał: „[…] albowiem dla mnie życiem jest Chrystus […]” (Filipian 1:21a), „[…] żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Galacjan 2:20).

Można by zapytać: dlaczego (i do czego) potrzebowali oni Jezusa?
Człowiek jest zbyt słaby, aby o własnych siłach praktykować życie chrześcijańskie w oparciu o naukę Jezusa i przyjąć chrześcijańskie wartości. Właśnie Jezus [relacja z Nim (Jana 15:1-7)] jest wszystkim, co jest nam do tego potrzebne. Obserwując wierzących pierwszego Kościoła (już po zmartwychwstaniu Jezusa), zauważamy, że dla nich nie był to żaden religijny Jezus, umiejscowiony w Tabernakulum, podawany w opłatku, ukryty w sakramentach, obrzędach religijnych itp., ale praktyczny, miłujący ich Zbawca, Pomocnik, Pocieszyciel i Adwokat: „[…] albowiem Chrystus nie wszedł do świątyni zbudowanej rękami, która jest odbiciem prawdziwej, ale do samego nieba, aby się wstawiać teraz za nami przed obliczem Boga […]” (Hebrajczyków 9:24).

Czy myślisz, że dziś ma to inny wymiar?
Niestety NIE.
Potwierdzenie tego znajdziesz w słowach samego Jezusa: „[…] a oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mateusza 28:20b). Mówi o tym również Apostoł Paweł: „[…] Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki” (Hebrajczyków 13:8).

Dlatego dziś również i ty musisz tego szukać, dziś również i ty musisz to mieć.
W jaki sposób?
Poprzez osobistą, duchową więź z Jezusem – jak dziecko ze swoim rodzicem, jak w kochającym się małżeństwie, zupełnie tak samo jak dawni bohaterowie wiary (jak to wygląda w praktyce, dowiesz się, klikając tutaj). Zachęcam cię do przeczytania fragmentów Pisma Świętego, które pokazują, jak ważne w naszym życiu jest osobiste, dogłębne poznanie osoby Jezusa: kliknij tutaj (zaznaczam, że nie chodzi o wiedzę historyczną lub biograficzną na temat Jezusa).

Uważam, że brakujące ogniwo w twoim życiu to Jezus Chrystus – żywy, autentyczny Pan i Zbawiciel. Nie odnajdziesz Go w symbolach, religii, życiu dla ciała itd., a w prawdzie (Jana 14:6) i nauce Pisma Świętego, nawracając się i zapraszając Go do swojego życia jako osobistego Pana i Zbawiciela (religia i inne wartości muszą tutaj ustąpić). Musisz zrzucić z siebie jarzmo religii i zacząć żyć w wolności z Jezusem Chrystusem. On sam powiedział: „[…] trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. (5) Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie” (Jana 15:4-5), „[…] to powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli” (Jana 16:33a).

Pismo Święte wyraźnie pokazuje, że w Jezusie masz wszystko, co jest ci dziś potrzebne do życia i pobożności – radość, pokój, wsparcie, cel i pewność życia z Bogiem (Efezjan 2:14-19). Musisz Go tylko odnaleźć (Mateusza 15:45-46) – rozważ, proszę, fragment z 2. Listu Piotra 1:3-11, który o tym mówi.

Piszesz: „jeśli miałby Pan dla mnie jakieś wskazówki to byłabym bardzo wdzięczna!”.
Po przeczytaniu twojego listu uważam, że powinnaś zrobić wszystko, co możesz, aby utwierdzić swój duchowy związek z Jezusem. Rozważ, proszę, jeszcze raz 15 rozdział Ewangelii według Jana (wersety 1-11) i niech Duch Święty wniesie w twoje życie właściwe zrozumienie tego fragmentu. Możesz posłuchać też wykładów na ten temat, klikając tutaj.

Pamiętaj, proszę: więź z Jezusem jest naszą ochroną, daną każdemu wierzącemu, który chce podążać Bożą drogą. Jeśli to będzie fundament twojej wiary, Jezus przejmie ster twojego życia, wyprowadzi cię z błędnego myślenia, przeprowadzi przez problemy, „burze” i inne trudne życiowe sytuacje, wnosząc stabilność i pokój. Kiedy się o tym przekonasz, stanie się to twoją pewnością, której nikt ci nie odbierze, nawet diabeł. Niestety religijność i cielesność lub inne zgubne uczucia, o których piszesz, muszą zejść na dalszy plan. To Jezus, żywy, autentyczny i praktyczny, musi zająć pierwsze miejsce w twoim życiu. Zachęcam cię do rozważenia tematu, czym różni się religia od wiary chrześcijańskiej: kliknij tutaj.

Jest dokładnie tak, jak piszesz, że musisz to sobie teraz poukładać, ponieważ przeżyłaś coś z Bogiem, a to dopiero początek. Dlatego polecam ci również zbadanie własnej wiary i sprawdzenie tego, w co wierzysz i dlaczego w to wierzysz – możesz to zrobić, klikając tutaj. Ten fundament jest naprawdę ważny. Apostoł Piotr zachęca do badania własnej wiary (2 Piotra 1:1-2), a Apostoł Paweł do „[…] poddawania samych siebie próbie, czy trwamy w wierze, doświadczając siebie; czy nie wiemy o sobie, że Jezus Chrystus jest w nas?” (2 Koryntian 13:5). Jezus przestrzegał przed fałszywą religijnością: „[…] nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mateusza 7:21).

Dlaczego o tym piszę?
Ponieważ człowiek głęboko przekonany o swoim związku z Bogiem, może się mylić. Oto tego przykłady: Ewangelia według Mateusza 7:22-23, 25:24-30, 22:11-13, 13:24-30, 25:10-13, 24:38-44 – zachęcam do przeczytania i rozważenia tych fragmentów. Kiedy Jezus zacznie działać w twoim życiu, wypełniając cię swoją miłością, sama to zrozumiesz i zaczniesz przekazywać innym (szczególnie ludziom religijnym).

Oto linki do innych pomocnych dla ciebie artykułów:

1. Biblia i Duch Święty ochroną przed odstępstwem: kliknij tutaj.

2. Czy tak naprawdę Jezus Chrystus jest twoim Panem i Zbawicielem: kliknij tutaj.

3. Jak osiągnąć pokój z Bogiem: kliknij tutaj.

Jest to moja opinia na temat twojego przypadku. Rady, których ci udzielam, są bezpieczne, ponieważ nie kierują cię w stronę żadnej religii, Kościoła itp., lecz do samego Boga, któremu musisz zaufać. Niech ci Bóg błogosławi. Napisz, jeśli masz więcej pytań.

Luke/luke@zaJezusem.com